Abstrakt
DOI: http://doi.org/10.26333/sts.xxvii.05
Uważa się, że jest coś paradoksalnego w nieostrości pewnych terminów należących do języka naturalnego, takich jak „młody”, „bogaty”, „łysy”, etc. Znany od starożytności tzw. „paradoks łysego” dręczy do dziś filozofów języka. Paradoks ten ma powstawać w sposób następujący. Stwierdzamy oto, że człowiek posiadający dziesięć tysięcy włosów na głowie łysy nie jest. Następnie wyrywamy mu jeden włos i uważamy, że ta drobna zmiana nie zmieniła w sposób istotny stanu jego owłosienia. Wszak – zakładamy – każdy rozsądny człowiek zgodzi się z twierdzeniem, że odjęcie jednego włosa niełysemu człowiekowi nie sprawi, że ów łysym się stanie. Postępując tak dziesięć tysięcy razy pozbawiamy nasz biedny obiekt badawczy wszystkich włosów i dziwimy się, czemu jego głowa stała się nagle jako ten cesarz naga, ujawniając nam absurd naszego rozumowania. Skoro mamy dwie prawdziwe przesłanki, które na mocy poprawnego indukcyjnego rozumowania prowadzą do fałszywego wniosku, to – wydaje się – jest tutaj pewien niezaprzeczalny paradoks, a przynajmniej pojęciowy nieład, domagający się uporządkowania.